Projekt o którym marzyłem lata całe. Dokładnie od czasu, kiedy wróciłem z mojej pierwszej dalekiej podróży po Azji. Przeglądałem zdjęcia ludzi, których spotkałem na swojej drodze, wspominając spotkania z nimi i ciesząc się jednocześnie, że oprócz wspaniałych przeżyć z nimi mam jeszcze ich zdjęcia. To mnie tknęło, pojawił się impuls. A jakbym tak kiedyś wyruszył w podróż podczas której będę mógł robić zdjęcia moim spotkanym bohaterom i w trybie natychmiastowym przekazać je im. Najszybciej jak to możliwe- najlepiej od razu. To ma być coś więcej, a dokładnie po równo, aby każdy z nas miał coś dla siebie. Wspomnienia zapisane na fotografiach. Niech moi bohaterowie będę pierwszymi, którzy zobaczą swoje zdjęcia. Nie ja, nie ci którzy na nie czekają po moim powrocie. To mają być oni! Piękne marzenie, ale tylko na chwilę, bo marzenia są ulotne, dobrze to wiem. Obrałem to szybko za cel, choć wiedziałem, że będę musiał na to poczekać, nie marnując czasu tylko szukać sposobu na zrealizowanie mojego marzenia. Widziałem jednak już siebie, jak wyruszam w drogę z moją nową wizją, która zrodziła się w głowie. Bo wszystko jest możliwe, kiedy połączy się misję, ideę, wizję i intencję. Przygotowywałem się na ten projekt, nieważne, że trwało to lata całe.
Wyruszyłem więc w podróż, nie zważając na ciężar plecaka, który wypełniony był po brzegi tym, na co czekałem od dawna i co pozwoliło mi na realizację planu. To dwa aparaty do fotografii natychmiastowej oraz klisze na setki zdjęć, którymi wsparła mnie Ambasada Uśmiechu, przekonana, że mój projekt jest ciekawą i pozytywną akcją. Bo „PROJEKT PEŁNĄ GAMBIĄ”, miał być częścią większej idei. Posiadałem już wszystko i dotarłem do miejsca w którym widziałem się od lat. To oznaczało, że nadszedł czas, kiedy mogłem odwdzięczyć się innym za zrobione portrety w poprzednich podróżach. Pierwsze spotkania, uśmiechy, rozmowy i mój mały wymarzony gest i wypowiedziane słowa. Chciałem ci dać twoje zdjęcie, od tak, teraz, dla ciebie, dla was. Zrobię je teraz i zaraz ci dam, to będzie chwila. Przyznaję, że bywało osłupienie, zdziwienie, jednak byłem na to przygotowany. Liczyłem się z tym, ale nie traktowałem tego jak problemu i obawy czy to w ogóle ma sens. Płynęło to z mojego przekonania i wiary, że kiedy pojawi się zdjęcie to znikną pytania i każde spojrzenie wywoła coś przeciwnego. Nie myliłem się. Pojawiał się uśmiech i radość przeplatana zdziwieniem. To przecież ich pierwsze i może jedyne zdjęcie, które będą mieć dla siebie. Rosną emocje z każdym spotkaniem, a ja kolejny raz czuję, że doświadczam życia. W tym przypadku opartym na radości i małym szczęściu dla każdego z nas.
Choć tym razem standardowe oderwanie zamieniło się w mentalne, to można odczuć, że ono jednak jest. Bo każda forma jest dobra i nie można się ograniczać. Nawet jeśli ktoś z nas chciał też być twórcą zdjęć. Przyjemności ma być dla każdego z nas, po równo, bo radość dzielona jakoś się mnoży. Dlaczego nie? Bawię się i uśmiecham, ucząc się tego jednocześnie od Gambijczyków. To niesłychany naród, bo ich pozytywna energia jest wprost proporcjonalna do ilości światła. Ładuję akumulatory, czuję to. To dla mnie niesamowite uczucie doświadczać tego co się dzieje przy każdym spotkaniu. Mam wrażenie, że ja porywam ich tak samo jak oni mnie. Mam poczucie niepowtarzalności sytuacji i całego wyjazdu, na którym oparł się projekt pełną Gambią. Tym razem odrywam się z nimi w zupełnie w inny sposób. Oderwałem się od mojej codzienności i przybyłem do krainy uśmiechu. To wszystko trwa chwilę, ale wystarczy. Naprawdę wystarczy. Przebywanie z nimi uświadamia mi po raz kolejny, jak mało potrzeba do szczęścia. Trudno to wszystko przełożyć na naszą codzienność, ale zawsze można wyciągnąć z tego jakąś lekcję pokory. Muszę pamiętać po powrocie do domu, że trzeba cieszyć się z tych małych rzeczy, które są a często ich nie zauważam.
Uwielbiam słowa wypowiedziane przez jednego kierowcę rajdowego: „Jeśli wszystko masz pod kontrolą to znaczy, że jedziesz zbyt wolno”. Choć może nie ma nic wspólnego z podróżą po Gambii to przypomniałem je sobie, kiedy panowie w mundurach zaciekawili się moją osobą. Naiwnie pomyślałem, że oni też chcą zdjęcie. Nie myliłem się. Szybko zorientowałem się, że chętnych jest jeszcze więcej… No cóż, chciałem to mam. Kilkadziesiąt spotkań, setki zdjęć i niezliczone reakcje na widok tego, co właśnie wyłania się z białej kartki. Te uśmiechy na ich twarzach to nagroda za trud włożony w PROJEKT PEŁNĄ GAMBIĄ, za kilogramy noszone na plecach. To moment, kiedy zdaję sobie sprawę, że to co było w moich marzeniach właśnie jest realizowane.
Czy zdjęcia, które u każdego z automatu pobudzają do uśmiechu i radości mogą wywołać coś innego? Przecież, że mogą, choć całkiem o tym zapomniałem. To pewnie przez ten stan ciągłej euforii, ale nadszedł ten moment, kiedy zdjęcie wywołuje inne emocje, zupełnie inne niż te sprzed paru minut, godzin czy dni. A przecież nic innego nie zrobiłem. Kolejny raz nacisnąłem na spust migawki z takim samym uśmiechem jak mój bohater. Nie zrobiłem nic więcej. Zderzenie to taki dziwny stan, który nigdy nie wiesz kiedy się przytrafi i czasem musi minąć chwila by zorientować się, że coś jest nie tak. Zauważyłem to, choć nie wiem ile minęło czasu. Nasz nowo poznany gambijski przyjaciel, spoglądał na zdjęcia zupełnie inaczej. Gdziekolwiek szedł, gdzie by nie usiadł patrzył zupełnie inaczej. Wiedziałem, że coś jest na rzeczy, obwiniając się, że może zrobiłem coś źle. Jednak nie. Było zupełnie inaczej, dokładnie tak, jak się nie spodziewałem, choć wiedziałem, że również dla niego były pierwsze i pewnie jedyne zdjęcia, które teraz ma. Mariusz, „maj frend”, dzisiaj dałeś mi obraz mojej rodziny i widzę co mam. To piękna żona i dzieci, a ja stoję koło nich. Teraz widzę jak my wyglądamy razem. Jestem szczęśliwy, dziękuję ci za takie zdjęcie. To wystarczyło przypomnieć sobie jaką moc posiada fotografia.
Realizując „PROJEKT PEŁNĄ GAMBIĄ” musiałem dokonać wyboru pomiędzy jednym a drugim. Od początku świadomy byłem, że ten wyjazd fotograficzny zaburzy mój standardowy przebieg podróży, z której przywoziłem dziesiątki i wspaniałych portretów moich Ambasadorów Uśmiechu. Takie określenie już się jakoś u mnie zakorzeniło. Poleciałem tam przede wszystkim dla nich i im miałem przeznaczyć swój czas w postaci robienia tych wszystkich zdjęć. Chcąc to zrealizować i jeszcze pokazać innym choć skrawek tego co zauważyłem, co przeżyłem i doświadczyłem nie miałem już szans na więcej. Bo gonił mnie czas, bo chciałem iść dalej, spotykać kolejnych, którym będę mógł dać to z czym przyleciałem. Nie ważne, że tym razem moja karta pamięci jest lżejsza o kilkanaście giga. Pewnie dlatego, że wspomnienia zapisane w mojej pamięci i te kilka papierowych zdjęć przeważają szalę. Warto było i to wszystko miało sens, nawet jeśli wymagało wyboru.
Można sobie wymyślać i marzyć w głowie. Wszystko można, ale aby to zrealizować tak bardzo potrzebni są inni. Przecież świat bez ludzi nie istnieje i bez nich nic nie można. A jeśli ktoś mówi, że do wszystkiego doszedł sam, to ja się z tym nie zgadzam. Tak ważne jest to kim człowiek się otacza, kto go wspiera i wierzy w jego pomysły. Jaka byłaby moja podróż bez Doroty i z czym poleciałbym do Gambii bez wsparcia Ambasady Uśmiechu? To wszystko pokazuje jak ważni są ludzie i jaką rolę odgrywają w moim życiu. Dostrzegam ich i jestem im wdzięczny.
Oglądam te wszystkie zdjęcia, które są dla mnie świadectwem realizacji mojego marzenia, uświadamiam sobie jak ważna dla mnie byłaś w tej podróży. Dorota, dźwigałaś ze mną plecak, przemierzałaś ze mną kilometry w poszukiwaniu kolejnych bohaterów. Stałaś obok mnie, kiedy ja postanowiłem właśnie się zatrzymać, by zrobić kolejne zdjęcie. A przecież mogłaś iść dalej i poczekać na mnie gdzieś dalej. Dziękuję.
Uwierzyła we mnie Ambasada Uśmiechu, w moją wizję, dziwny projekt i pewnie dobrze oderwany. Wasze ogromne wsparcie dało uśmiech nie tylko mi, ale również tym wszystkim, których spotkałem w podróży po Gambii. Dziękuję jeszcze raz, bo to Wy sprawiliście, że mogłem zrealizować swoje marzenie.
hej,
pomimo, że nie lubię słowa „projekt” to świetny pomysł. Nie będę ukrywał, że od dawna brakowało mi czegoś takiego w moich podróżach, aby móc zostawić fotografowanym ludziom pamiątkę w postaci zdjęcia, lecz ze względu na braki technologiczne nie miałem takich możliwości. Teraz technika poszła do przodu i pięknie ją wykorzystałeś. Super sprawa!
Mam jednak pytanie: jak sobie radziłeś z tym, że jak zrobiłeś zdjęcie jednej osobie/rodzinie i dałeś zdjęcie to na pewno inni obok też chcieli, abyś również im podarował takie zdjęcie? A pewnie zaraz obok byli kolejni i kolejni? Pewnie nie było łatwo?
pozdrawiam
łukasz
Łukasz zapraszam na prelekcję, która już 5 kwietnia u Szpaka, tam wszystko wyłożę na ławę 🙂 Możliwości już są od dawna, tylko budżet tego „projektu” przewyższa wartość całego wyjazdu. To miało być bez większych ograniczeń, więc ilość klisz musiała wystarczyła na cały wyjazd. Zrobiłem 270 zdjęć. Nie licz nawet ile to kasy, bo nie warto 🙂
Absolutnie fantastyczna akcja! Wywołać uśmiech na twarzach innych ludzi, uwiecznić go, podarować go im – coś wspaniałego. To tylko pokazuje, że w większości ludzi drzemią ogromne pokłady dobra, które bardzo łatwo można wyzwolić. Trzeba tylko chcieć! I jak zawsze Mariusz – przepiękne fotografie! Gratuluję!
Mariusz, inspirujesz. Pokazujesz, jak małymi rzeczami można dać innym coś wielkiego. Dla nas to tylko jedno zdjęcie, a dla poznanych osób pamiątka na całe życie. Oby więcej takich udanych projektów! Jeździj więcej i inspiruj jeszcze bardziej 🙂
Kamila, dziękuję. Jeśli mogę inspirować i czytać takie słowa to znaczy, że to co robię jest prawdziwe i dobre nie tylko dla mnie dla innych. Dziękuję za motywacje 🙂
Wspaniały pomysł, świetne wykonanie i niezwykła przygoda. Gratuluję determinacji i efektu. Możesz być z siebie dumny!
Determinacja i konsekwencja to podstawa w realizacji planów. Dziękuję za miłe słowa 🙂
Gratuluję! Niesamowity projekt! Piękne zdjęcia. Najbardziej podobają mi się zdjęcia, na których ludzie oglądają samych siebie.
Właśnie na tym najbardziej mi zależało. Chciałem zobaczyć ich radość, kiedy będą oglądać swoje zdjęcia 🙂 Dziękuję za gratulacje 🙂
Przede wszystkim żałuję dwóch rzeczy – że nie mogliśmy zostać na Twojej prezentacji na OFP oraz, że nie będę mieć okazji zobaczyć Twoich zdjęć na jakimś wernisażu, no chyba że postanowisz zaprezentować zdjęcia w Warszawie albo Kielcach 🙂
Sam projekt – rewelacyjny, a radość jaka maluje się na twarzach fotografowanych przez Ciebie ludzi, zaraża optymizmem.
Ola, każdą z tych rzeczy można jeszcze nadrobić 😉 Wszystko wskazuje, że prelekcja będzie w Warszawie a wystawa będzie odrywać się po Polsce 😉 Kielce? też ładne miasto. Byłem, widziałem, potańczyłem, wiem jak jest 🙂
Jeden z najciekawszych projektów, który spotkałam. Świetny pomyśl, a ich uśmiech – bezcenne.
„Jeśli wszystko masz pod kontrolą to znaczy, że jedziesz zbyt wolno” – ten cytat to ja sobie zapisuje na przyszłość!
Uśmiech to podstawa, nawet jeśli jest tylko na chwilę. W sumie czy wyobrażasz sobie, że można chodzić z rogalem na ustach cały czas? 🙂
Tak bo ja tak mam 😀 no ok, wyolbrzymiam może troszkę, ale tak 85% mojego dnia to raczej się uśmiecham 🙂 Miłego dnia!
Jeden z najciekawszych wpisów, które dane mi było czytać w polskiej blogosferze. Trochę radosny, a trochę dający powody do zadumy. W dzisiejszych czasach kiedy bez przeszkód możemy robić zdjęcia telefonem zawsze i wszędzie takie historię jak o mężczyźnie, który na zdjęciu zobaczył tak naprawdę co ma w swoim życiu i co jest dla niego najważniejsze są niesamowite. A tytuł posta chodzi już za mną od jakiegoś czasu 😀
W takim razie czekam na Wasz wpis pełną Gambią 🙂 Dziękuję za miły komentarz 🙂
Zdjęcia uśmiechających się ludzi, którzy widzą swoje uśmiechy na zdjęciach – super!
Ps. Jaki aparat miałeś?
Zdjęcia mega!! Projekt i sama nazwa bardzo przyciągają uwagę. Fajnie, że zrobiłeś coś miłego i wartościowego dla tych ludzi. Lubię jak ludzie podróżują i skupiają się głównie na ludziach, a nie tylko zabytkach:)
Dzięki wielkie. Ja tak jakoś mam, że w podróży najpierw człowiek 🙂
Co za genialny projekt! Strasznie podoba mi się ta inicjatywa. Zdjęcia są oczywiście przepiękne, ale co ważniejsze bije z nich prawda. Nie znam tych ludzi, ale patrząc na te zdjęcia jestem przekonana o tym, że każdy uśmiech i reakcja były szczere 🙂
Dziękuję serdecznie. Reakcje zawsze pozytywne i zawsze szczere. Dla mnie to był fantastyczny zastrzyk energii 🙂
Piękne zdjęcia i piękny pomysł! Sama zastanawiałam sie kiedyś nad zabraniem w podróż przenośniej drukareczki albo jakiegoś aparatu, żebym mogła fotografowanym nie tylko pokazać zdjęcie na wyświetlaczu lecz też wydrukować i im zostawić. Ale ja mam ogolnie straszne opory przed fotografowaniem ludzi :/
Opory są po to aby z nimi walczyć 🙂 Czekam zatem na przełamane zdjęcie 🙂
Pomyślałem, że ten kraj będzie idealny aby zrobić coś pełną gębą, znaczy się Gambią 🙂
Fantastyczne, absolutnie fantastyczne zdjęcia! Niewiele jest stron gdzie na zdjęciach widać taką radość jak u Ciebie.
Pamiętam, że dawno temu (bardzo dawno – z 10 lat pewnie) czytałam o dziewczynie która jeździła z polaroidem i też dawała ludziom zdjęcia. Pomysł bardzo mi sie podobał i też miałam ochotę na kupno polaroidu, ale nie mogłam sobie wyobrazić logistyki – tzn. ile musiałabym ze sobą papieru zabrać 😉
No własnie ile odbitek max byłeś w stanie wykonać?
Ja miałem ze sobą dwa aparaty instax ( dwa w razie awarii) jeśli chodzi o zdjęcia to wypstrykałem ponad 270 zdjęć z 300 posiadanych. Targałem zatem 30 pudełek z kliszami. Logistycznie? No było co dźwigać, bo oprócz tego miałem jeszcze swój sprzęt fotograficzny. Pozbyłem się ciuchów na rzecz realizacji marzenia 🙂
WOW! Robi wrażenie 🙂
Super, że udało się spełnić marzenie – warto dźwigać 🙂
Fotografia to mój sposób na życie i największa pasja. Przywożę piękne zdjęcia z podróży, dalekich i bliskich. Na co dzień towarzyszy mi fotografia ślubna, reportażowa i komercyjna. Charakter i klimat zdjęć idą w parze z moją osobowością. Dobry fotograf umie patrzeć na świat i dostrzegać piękno tam, gdzie pozornie go nie widać, a z połączenia pasji, wiedzy i wrażliwości powstają najlepsze zdjęcia.