Tanji. Sama już nazwa wioski brzmi egzotycznie, uruchamiając z automatu wyobraźnie o niej. Do tego opowieści i przeżycia innych, które przeczytałem przed wylotem do Gambii. Nie mogłem się oprzeć pokusie, aby czym prędzej zmierzyć się z nią. Z tą wioską przy oceanie, w której każdego dnia ludzie odbierają to co natura daje. Idąc do niej plażą, z daleka widać, jak tętni życie przy brzegu. Paradoksalnie centrum Tanji znajduje się z dala od największego i zarazem jedynego skrzyżowania w wiosce. Teraz już wiem dlaczego tak jest.
Piękne łodzie rybackie i stroje mieszkańców Tanji w nieskończonej palecie barw kuszą aby podejść bliżej. Wszystko na pierwszy rzut oka wydaje się być piękne i takie jest, ale choć jedno przyjemne dla oka, to drugie drażniące dla nosa. Zaczyna się wir wrażeń i niespójności, bo kolory przyciągają i wabią do siebie, by w tym samym momencie zapach budził odrazę.
Trzeba w to wszystko wejść, zmierzyć się z tym, nie zważając na zapach, który nie odpuści. Jest nierozerwaną częścią Tanji. Dobrze, że moja ciekawość jest silniejsza od tego zapachu, choć z każdą minutą odczuwam jego ciężar i lepkość. Dociera do mnie fakt, że jestem w tym miejscu, że patrzę no to, a nie oglądam w TV. Przestanę teraz pisać o zapachu, odejdę od tego. Tak będzie lepiej. Zostanę tylko przy obrazie i jego intensywności, choć dostrzegam tu coś jeszcze. Widzę ludzi, obserwuję ich. Patrzę na ich codzienność, która zapewne zawsze wygląda tak samo. Stoję wpatrzony w ich prozę życia i kolejny raz ja doświadczam swojego. Miejsce pobudza mnie do przemyśleń. Surowa ocena tego co mam, na co narzekam. Już swoje wiem i obym o tym pamiętał kiedy wrócę do swojej codzienności. Pewnie i tak przyjdzie czas, że będę ją uważał za nudną, przewidywalną, ale będę się cieszyć, taką jaką mam. Bo ona jest moja i ja decyduje jak będą wyglądać moje szare dni. Stoję jeszcze przez chwilę, może trochę dłużej. Dokładnie tak jak oni wpatrzony w ocean. Ja jednak nie czekam, ja stoję i myślę…
Jeden raz to dla mnie za mało, choć teraz wiem, że po tych trzech kolejnych dalej czuję niedosyt. Przy tylu bodźcach, które niemalże bombardują z każdej strony, trudno jest dostrzec wszystko i nie ma znaczenia, że snucie się między nimi trwa godzinami. Przychodzi moment, kiedy dokuczliwy zapach znika, bądź to już przyzwyczajanie i pojawia się coś nowego. To smaki gambijskiej kuchni i chęć spróbowania tego co ocean daje. Głód z pragnieniem jest silniejsze i miejsce nie ma teraz znaczenia. Kiedy już nastąpi zaspokojenie można iść dalej, aby doświadczać życia. Teoretycznie można przechodzić niezauważonym- bo oni mają tutaj swoje życie. Mimo iż jest się „białym” i wyróżniać się z tłumu będzie, to ważne aby im nie przeszkadzać. Być między nimi tak jak te ptaki, które latają między głowami. Przechodzić, obserwować i jeszcze raz nie przeszkadzać, bo biały tu będzie tylko na chwilę, a dla nich tu toczy się całe życie.
Tutaj widzę różnicę w posiadaniu… My mamy zegarki na rękach, a oni to mają czas. Tempo życia, rytm dnia wyznacza słońce oraz łodzie wypływające i wracające z połowów. I tak każdego dnia jedni wypływają za horyzont by inni mogli na nich czekać, z nadzieją, że właśnie dzisiaj będzie jeszcze więcej ryb niż wczoraj. Tymczasem przy brzegu toczy się życie towarzyskie, biznesowe, pewnie i polityczne. Kobiety skryte w cieniu, prowadzą jakieś dyskusje. Inne krzyczą, gestykulują i śmieją się. Wszystko na lekko pochylonym brzegu, z którego każdy posiada świetny punkt obserwacyjny, nie tylko na ocean, ale również na to co dzieje się dookoła. Mam wrażenie, że nic im nie umknie- szczególnie błąkający się biały, któremu jednak spokojnie przejść nie dadzą. Cały dzień wśród ludzi, którzy czekają na powrót tych, co zniknęli za horyzontem. I tak do końca dnia, nim słońce zajdzie, by rano znów wszystko działo się od nowa.
Zaszło słońce za horyzont i ten dzień trzeba nazwać: „wczoraj”, a to już historia. Będzie też też jutro, które kryje w sobie tajemnicę. Dzisiaj jest darem losu a darami trzeba się cieszyć. Łapmy więc chwilę. Tu i teraz. Zróbmy coś dzisiaj dla siebie. A może żyjmy jakby jutra miało nie być i miejmy tyle marzeń, jakby dane było żyć nam wiecznie…
Co Ci będę mówić, wiesz jak to się robi. Tak więc pakuj się 🙂
W dalekich podróżach nachodzą mnie podobne refleksje. Szczególnie w małych miastach – proste czynności, uśmiech na twarzy, dobroć z twarzy i życzliwość. W takich momentach chyba najbardziej uwypukla się, jak mało potrzebujemy, jak dużo dążymy posiadać. Fajnie, że czasem wybieramy jednak doświadczać i się dzielić. Zdjęcia jak zawsze mega.
Można jeździć, zwiedzać i doświadczać. Ważne aby jednak coś z tego czerpać, a nie tylko na pytanie jak było w Afryce, odpowiadać będziemy, że Afryka jak to Afryka, gorąco było 🙂 Zdjęcia mega? Jak zawsze dziękuję 🙂
Jeżeli ktoś spytałby mnie się jak wygląda afrykańskie wybrzeże to mam w głowie mniej więcej takie same obrazy jak przedstawione na Twoich zdjęcia. Tłum ludzi odziany w mega kolorowe stroje, do tego harmider i specyficzny „aromat” unoszący się w powietrzu. Ten rozgardiasz, bałagan i wielobarwność stanowi doskonały plener.
Jak było z kwestią robienia zdjęć? Pozwalali bez problemu? zasłaniali się? czy byli obojętni lub wręcz zafascynowani że jakiś biały chce im zrobić zdjęcie?
Można rzec, że poukładany bałagan lub artystyczny nieład 🙂 Jeśli chodzi o robienie zdjęć to sposobów jest wiele. Najważniejsze aby mieć czas. Nie tylko dla siebie ale również i dla nich. Cześć zdjęć jest robiona na tele czyli czysta obserwacja, a inne już jak widać z bliska. Do tej drugiej opcji potrzebna jest akceptacja. Najpierw człowiek, później zdjęcie. Tego się trzymam.
Można stwierdzić, że turystów jest jak na lekarstwo. Coś się trafia, ale podczas moich wizyt było to na lekarstwo. Podążając jednak dalej w głąb Gambii, miałem sytuację, że białej twarzy nie widziałem 5 dni. Nawet swojej, bo nie było lusterka 🙂
Fotografia to mój sposób na życie i największa pasja. Przywożę piękne zdjęcia z podróży, dalekich i bliskich. Na co dzień towarzyszy mi fotografia ślubna, reportażowa i komercyjna. Charakter i klimat zdjęć idą w parze z moją osobowością. Dobry fotograf umie patrzeć na świat i dostrzegać piękno tam, gdzie pozornie go nie widać, a z połączenia pasji, wiedzy i wrażliwości powstają najlepsze zdjęcia.