Londyn sfotografowano pewnie na miliony sposobów, a mimo wszystko możliwości jest nieskończenie wiele i każdy nowy projekt, który ujrzy świat będzie to potwierdzać. To jest fenomen nie tylko tego miasta, ale fotografii i postrzegania świata swoim okiem. Bo wszyscy mogą patrzeć w tym samym kierunku, ale każdy widzi inaczej. Paradoksalnie i my sami mamy inne, różniące się za każdym razem, spojrzenia na te same miejsca. Wystarczy czas, doświadczenia życiowe, które nas kształtują, zmieniają naszą wrażliwość aby wracając w te same miejsca zobaczyć je zupełnie inaczej. Być może dostrzeżemy jeszcze więcej niż za pierwszym razem lecz zdecydowanie mniej niż następnym. Przyglądam się dzisiaj mojej fotografii, mojemu patrzeniu na Londyn, który bezapelacyjnie za każdym razem jest dla mnie inny. Uwielbiam poznawać nowe miejsca, ale lubię też wracać do tych, które ponoć już znam, bo wiem, że nic się nie powtórzy, nic nie będzie takie same.
W czasie mojej ostatniej wizyty w tym mieście, kolega zapytał się o sens robienia zdjęć tych wszystkich budynków. Staliśmy na moście Westminster, wpatrzeni na London Eye – pamiętam ten moment, bo pytanie zrobiło swoje… „Po co to robić? Te budynki, wieże, ulice mają już miliony zdjęć.” Kontynuował serią argumentów. ” A twoje będą kolejne”– dodał na koniec. Przyznaję, że trafił się ciężki przypadek, a nasza znajomość została wystawiona na próbę. Szukałem dobrej odpowiedzi – przynajmniej dla mnie. Po co przyleciałeś tu ze mną człowieku, skoro wszystko możesz zobaczyć w telewizji, internecie? Zadałem pytanie, choć przyznaję, że nie czekałem na odpowiedź. Przylepiłem wzrok przez wizjer swojego aparatu, by kolejny raz zobaczyć Londyn, zapisać go w moich kadrach inaczej. Kiedyś na wszystko patrzyłem z daleka. To się zmieniło, bo dzisiaj angażuję swój czas, aby przyjrzeć się światu z bliska i nie tylko przez pryzmat obiektywu.
Uwielbiam to miasto do oderwania się na chwilę od swojej codzienności. Bywam w tym mieście tylko na chwilę, na parę dni i mam wrażenie, że nigdy by mi się nie znudziło. Takie odczucia mają znajomi, dla których Londyn jest ich codziennością. Domem, pracą, znajomymi. Mówią, że to taki nasz europejski Nowy Jork- miasto, które nigdy się nie nudzi. Tutaj zatracam się w uliczkach, gubię wśród drapaczy chmur i za każdym razem inaczej widzę czerwone autobusy. To nic, że nie zawsze widzę tylko te czerwone. Nie nudzą się mi, bo za każdym razem spoglądam na nie inaczej. Miasto, w którym nie mogę za długo stać w jednym miejscu. Patrzę w górę, pod nogi i ciągle coś mi podpowiada, abym szedł w prawo. Idę więc i patrzę.
Snuję się z moim aparatem wpatrzony nie tylko w miasto, ale i w ludzi. Patrzę na nich i zastanawiam się jak oni widzą Londyn w swojej fotografii. A może oni robią tylko zdjęcia, które służą archiwizacji ich życia? Wracają do domu, wrzucają wszystko do komputera i zamęczają innych setkami zdjęć. Tego nie wiem i na to pytanie nie dostanę od nich odpowiedzi. Na szczęście, mogę spojrzeć na zdjęcia Doroty, aby poznać jej patrzenie na to miasto. Przecież chodziliśmy tymi samymi ulicami, patrzyliśmy na te same budowle… a jednak wszystko inne… no prawie wszystko. A jak ja będę widzieć to miasto następnym razem? Polecę i zobaczę.
Na Twój blog trafiłam przypadkiem z bloga Doroty, gdzie zagłębiałam się w temat o zwijaniu krokietów… bo zapomniałam. Zdjęcia z Londynu przepiękne…takie naturalne, świeże, wręcz soczyste 🙂 i znowu słownictwo z bloga kulinarnego… Śliczne fotografie, masz do tego talent, rób je dalej. Pozdrawiam.
Serdecznie dziękuję za miłe słowa. Będę więc robić dalej swoje. Niedługo już powinny się pojawić nowe wpisy z Gambii. Jednak proszę o cierpliwość bo interenet tutaj bardzo słaby 🙂
Marcin, może kiedyś wybiorę się na zdjęcia do Londynu, bo zawsze mam wrażenie, że one są takie przy okazji. Co do miejsca na szarym końcu, to dziwnie zabrzmi, ale życzę zatem oby to było późno zrealizowane. Szkoda by było te wszystkie Twoje plany zrobić tak szybko 🙂 Czytałem listę miejsc i rzeczy do zrobienia, które umieściłeś na swoim blogu. Jest co robić 🙂
Cześć!
Twoje i Doroty zdjęcia (bo nie mogłam nie obejrzeć) są najpiękniejszymi z Londynu, jakie tylko w życiu widziałam! No, mnie tam jeszcze nie było! 😀 Też kiedyś ktoś mi zadał pytanie w tym stylu – „Po co piszesz bloga?” – w sumie mnie zatkało, bo mam tyle powodów, po prostu to lubię, jest to moje archiwum, bliscy mnie śledzą, itd., ale tak nagle mnie zamurowało i myślałam, co odpowiedzieć. A co do robienia zdjęć tym samym obiektom, to kiedyś mama mnie wzięła na spacer, poszłyśmy na Rynek (Krk) i robiłyśmy właśnie tym samym obiektom zdjęcia, a potem oglądałyśmy i śmiałyśmy się, że widzimy zupełnie inne rzeczy. 🙂 Naprawdę ciekawie to wyszło!
Nie zapomnij zatem wpisać Londynu na swoją listę. Warto choć raz tam być. W sumie, komu jak komu, ale Ciebie nie muszę przekonywać 🙂 Czekam zatem na Twoje zdjęcia z Londynu 🙂
„Look right” w dużych miastach Azji na każdym kroku. Szkoda, że w Polsce nie ma „look left”, bo jak człowiek wraca po pół roku, to od razu może wpaść pod pędzący przez przejście dla pieszych samochód.
Lubię street photo i oglądać ludzi i choć robię to od dawna, wciąż przełamuję barierę…może dlatego, że parę razy napotkałam ciągi dalsze 😉
Generalnie mam wrażenie, że każde zdjęcie, choć jest na nim ten sam obiekt/miejsce, za każdym razem jest nieco inne, bo robi je ktoś inny. Ktoś, kto ma inne spojrzenie, zwraca uwagę na inne detale, ma inną technikę, zastał inne warunki oświetlenia/pogody itd.
dlatego też warto to robić, mieć za nic, że są już miliony tych zdjęć 🙂
a jak się człowiekowi znudzi, to znaczy, że coś z nim jest nie tak 🙂
Jestem pod wrażeniem. Otwierając tę notkę byłam przekonana, że zobaczę standardowe zdjęcia Londynu jakich wiele. Ale udało się Panu pokazać to miasto z innej perspektywy, z perspektywy siebie. Te fotografie mówią nie tylko o mieście, ale przede wszystkim o Panu. Widać na nich baczny zmysł obserwatora, dociekliwość, umiejętność zatrzymania się na chwilę mimo otaczającej gonitwy na czas. Odpowiadając na pytanie kolegi czy to ma sens, ja odpowiem, że ma i dziękuję za nowe spojrzenie. Pozdrawiam
Cieszę się, że nie były to kolejne zdjęcia. W rzeczy samej spieszymy się wszyscy. Sam czasem wkręcam się w taki wir. Dobrze, że paradoksalnie moje oderwanie pozwala trochę zwolnić 🙂
Fotografia to mój sposób na życie i największa pasja. Przywożę piękne zdjęcia z podróży, dalekich i bliskich. Na co dzień towarzyszy mi fotografia ślubna, reportażowa i komercyjna. Charakter i klimat zdjęć idą w parze z moją osobowością. Dobry fotograf umie patrzeć na świat i dostrzegać piękno tam, gdzie pozornie go nie widać, a z połączenia pasji, wiedzy i wrażliwości powstają najlepsze zdjęcia.